Recenzja filmu

Simona (2022)
Natalia Koryncka-Gruz

W głębi puszczy

Na pytanie "kim była Simona Kossak?", reżyserka nie udziela jednej, prostej odpowiedzi. Pozwala dotknąć tajemnicy, jaką była nieprzeciętna osobowość wybitnej biolożki, ale nie próbuje jej
W głębi puszczy
Kim była Simona Kossak? Szaloną naukowczynią na stałe złączoną z lasem? Wybitną znawczynią Puszczy Białowieskiej i zamieszkujących ją stworzeń? Wojowniczką, która walczyła o prawa zwierząt i uszanowanie leśnego ekosystemu? Propagatorką ekologii i harmonijnego współistnienia ludzi i przyrody? A może skonfliktowaną wewnętrznie jednostką, która uciekała od społeczeństwa i chciała żyć na własnych zasadach? W dokumencie Natalii Korynckiej-Gruz padają najróżniejsze odpowiedzi na proste z pozoru pytanie, ale żadna z nich nie wydaje się kompletna. Tytułowej bohaterki "Simony" nie da się bowiem łatwo zaszufladkować i określić, ustawiając w jednym rzędzie obok najsłynniejszych członków rodziny Kossak. Ekscentryczna biolożka i badaczka zwierząt, która większość życia spędziła w leśniczówce Dziedzinka pośrodku puszczy, do dziś fascynuje swą osobnością i niezależnością. Odkrywanie jej pasjonującej i pełnej paradoksów biografii to zaskakująco aktualna i bliska współczesnym problemom podróż.

Reżyserka ilustruje losy Simony przy pomocy niepublikowanych wcześniej lub słabo znanych materiałów archiwalnych – zdjęć, nagrań, filmów i rodzinnych pamiątek. Ten audiowizualny kolaż stanowi barwne i niepodrabialne tło dla szeregu opowieści, które snują znający bohaterkę ludzie. Począwszy od jej wieloletniego partnera Lecha Wilczka, fotografika z Warszawy, a skończywszy na mieszkańcach Białowieży, którzy otarli się o Kossak, gdy ta zamieszkiwała Dziedzinkę od lat 70. Zza kadru słyszymy też głos zmarłej Simony, który wydobywa się z filmów przyrodniczych oglądanych przez jej cioteczną wnuczkę Idę Matysek. W pewnym sensie to właśnie Ida staje się naszą przewodniczką po historii Simony, bo wróciwszy z Finlandii, przeszukuje rodzinne archiwa i próbuje samodzielnie złożyć portret wyjątkowej krewniaczki. Choć dokument bazuje na najprostszych zabiegach, z "gadającymi głowami" i chronologiczną narracją na czele, nawet przez chwilę nie zmienia się w laurkę dla wielkiej, zapomnianej postaci, szkolny przegląd najważniejszych faktów z jej życia czy manifest z jasno wyartykułowaną tezą. Koryncka-Gruz jest zbyt doświadczoną autorką, by skręcić w jedną z tych ślepych uliczek. Doskonale rozumie, że wierne nakreślenie pogmatwanych losów bohaterki wystarczy, by sprowokować widza do namysłu nad postawą człowieka wobec dzikich zwierząt, konsekwencjami eksploatacji dziewiczych terenów i przyczyną zaistnienia przemocy na linii cywilizacja-natura. 

Co najciekawsze, w samym sercu "Simony" nie znajdziemy wcale relacji o jej związku z Wilczkiem czy zaburzonych kontaktach z rodziną, tylko świadectwa jej niezwykłej koegzystencji z mieszkańcami puszczy. Badaczka przygarniała do siebie ranne lub osierocone zwierzęta, stając się dla nich zastępczą opiekunką. Wzięła pod swoje skrzydła m.in. dwa łosie, kruka, dzika i gromadę saren, traktując je niemal jak biologiczne potomstwo. Matczyny gen, który bezdzietna Simona rozwijała, troszcząc się o leśne stworzenia, ujawnił się najmocniej, gdy zainicjowała więź z małą rysicą Agatką. Fascynujące wspomnienia siostrzenicy Kossak, Joanny, wskazują na niesamowitą zażyłość między bohaterką a zwierzęciem. Zażyłość wykraczającą daleko poza zwyczajną relację właścicielki i jej pupila, bo charakteryzującą się niebywałą empatią, wrażliwością i oddaniem dla przedstawicielki innego gatunku. Zachowania Simony przypominają nieco postawę kontrowersyjnego bohatera "Grizzly Mana", Timothy'ego Treadwella. Jego sposób obchodzenia się z niedźwiedziami zacierał granicę oddzielającą to, co ludzkie od tego, co zwierzęce. Kossak także przełamywała tę niewidzialną barierę, zbliżając się do zwierząt z ogromną czułością i szacunkiem dla ich podmiotowości. W jej optyce uczłowieczenie mieszkańców puszczy nie oznaczało stosowania wobec nich kategorii typowo ludzkich, tylko respektowanie naturalnych praw rządzących ich światem, bez zadawania krzywdy i ingerowania ponad miarę. Koryncka-Gruz konfrontuje nas z proekologicznymi poglądami Simony, posługując się choćby cytatami z jej prac, ale nie stawia jej sztucznie za wzór ani autorytet. Sugeruje raczej nienachlanie, że niektóre krytyczne spostrzeżenia badaczki i wnioski wypływające z długotrwałej obserwacji puszczy mogą być dla nas drogowskazem w obliczu gwałtownych przeobrażeń planety. Reżyserka nie skrywa jednak pod maską dokumentalistki zapędów publicystycznych i nie wydaje sądów w dyskusji o sensie łowiectwa albo wycinki lasów. Domyślamy się, że w wielu punktach zgadza się z charyzmatyczną bohaterką, lecz zostawia odbiorcy przestrzeń na własne refleksje i oceny.
 
Obraz Simony jako naukowczyni, aktywistki i przyjaciółki zwierząt dopełnia wgląd w jej prywatne problemy i konflikty. Wizja żyjącej w środku puszczy outsiderki, która opiekuje się tamtejszą fauną i prowadzi sielską egzystencją na łonie natury, nie obejmuje całej prawdy. W filmie słyszymy więc o "trzech zabiciach Simony", czyli wydarzeniach kładących się cieniem na psychice i zdrowiu bohaterki. Chodzi tu w dużym skrócie o zwarcia z najważniejszymi kobietami w jej życiu: oschłą i egoistyczną matką, zazdrosną i okazującą niechęć siostrą Glorią oraz wspomnianą już Joanną, z którą przez wiele lat utrzymywała dobre stosunki. Dokument wyraźnie eksponuje kobiecą perspektywę, ale nie zaszczepia wiary w siłę siostrzeństwa i przekazywanej z pokolenia na pokolenie solidarności między krewniaczkami. Simona zmagała się z brakiem akceptacji, bo już od dziecka uchodziła za obcy, niepasujący element w domowej układance: nie odziedziczyła talentu plastycznego, zwróciła swoje zainteresowania w kierunku przyrody, zawiodła oczekiwania rodzicielki, która chciała w końcu spłodzić syna. Po wejściu w dorosłość także wymykała się schematom – czy to genderowym, jeżdżąc na motorze i popijając piwo pod wiejskim sklepem, czy to kulturowym, mieszkając na odludziu w otoczeniu prastarej puszczy. Była skazana na osobność i izolację, lecz uczyniła z tego swój atut i sposób na życie. W Simonie na zawsze pozostało jednak wewnętrzne pęknięcie – z jednej strony wybiła się na niepodległość i zerwała z rodzinnymi tradycjami, z drugiej zaś musiała borykać się z traumą wykluczenia, wydziedziczenia, a wreszcie rozdzielenia z uwielbianą Idą, którą kochała jak córkę. Reżyserka bezbłędnie akcentuje ciągłą walkę bohaterki z bolesną przeszłością i piętnem inności, a jednocześnie skuteczną obronę przed podporządkowaniem się z góry narzuconym rolom. 

Zaskakująco ważnymi postaciami w "Simonie" okazują się też Joanna Kossak i Ida Matysek, dla których ponowne przejrzenie się w historii badaczki jest szansą na rozliczenie z niewygodnymi kartami z dziejów rodziny. Szczere rozmowy matki i córki zyskują wymiar terapeutyczny, oczyszczając je z gromadzących się latami negatywnych emocji i pozwalając zburzyć mit domu Kossaków jako idealnego środowiska do rozwoju. Co więcej, ich wspomnienia o Simonie rozbudzają nasze zainteresowanie tą wyjątkową, nieprzeniknioną personą, zepchniętą w cień przez bardziej znanych krewnych – malarzy, poetki i pisarki. W finale dokumentu Ida przyznaje nawet, że nigdy do końca nie zrozumie bohaterki, bo była bardzo skomplikowaną osobą. To zapadające w pamięci zdanie wydaje się przyświecać samej reżyserce, która na pytanie "kim była Simona Kossak?", nie udziela jednej, prostej odpowiedzi. Pozwala dotknąć tajemnicy, jaką była nieprzeciętna osobowość wybitnej biolożki, ale nie próbuje jej całkowicie rozjaśnić, posługując się upraszczającymi wyjaśnieniami. Dzięki tak dojrzałej strategii twórczej po seansie nadal chcemy eksplorować przebogaty świat Simony. I założę się, że jeszcze nie raz o niej usłyszymy.   
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones